Realia konferencji
Teraz rozwiniemy temat, który poniekąd zapoczątkowaliśmy w poprzednim wpisie. Przyjrzymy się temu, jak wyglądają konferencje od strony językowej i kiedy tłumaczenia są tam nieodzowne. Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta – tłumacze są potrzebni zawsze tam, gdzie pojawiają się treści językowe, które nie muszą być zrozumiałe dla wszystkich.
Jeżeli mamy konferencję naukową, na której goszczą wyłącznie Polacy, to nie ma potrzeby, aby organizować zaplecze w postaci tłumaczy. Ale wystarczy jeden zagraniczny gość lub prelegent, aby sytuacja uległa diametralnej zmianie. Gospodarze takiego wydarzenia muszą zawczasu ustalić, czy tłumaczenia będą potrzebne.
Jeśli tak, należy zwrócić się o pomoc do profesjonalnego biura tłumaczeń. Najczęściej zamawia się wówczas tłumaczenia symultaniczne w wariancie szeptanym, liaison lub innym. Te pierwsze sprawdzą się idealnie, jeśli mamy jednego lub kilku zagranicznych gości, a tłumacz będzie na bieżąco przekazywał im wystąpienia polskojęzycznych prelegentów.
Drugie natomiast również można zastosować, choć robi się tak zwykle wtedy, gdy obcokrajowiec występuje przed Polakami. Dobrzy tłumacze mogą na konferencjach sporo zarobić. Im bardziej hermetyczna jest tematyka i im wyżej idzie poprzeczka co do zakresu słownictwa, tym koszty wynajęcia tłumacza rosną.
Może go „wypożyczyć” biuro tłumaczeń, choć coraz częściej korzysta się z pomocy niezależnych translatorów, którzy zwykle oferują konkurencyjne ceny usług, a równocześnie mogą cały zysk zachować dla siebie.